Te 500 złotych wydawało mi się podejrzane
od samego początku. Podejrzewałem, że z tego nic dobrego nie wyjdzie. I już nie chodzi mi o to, że Terlikowska zjechała Korwina jak święty Michał diabła za słowa o ludzkich śmieciach i menelach. Bo..hm..jak śmiał w taki sposób ?... Po Korwinie można jechać aż iskry będą szły – on jest przyzwyczajony i takie zresztą ma zadanie. Ma wkurzać ludzi do bólu i nie wygrywać wyborów. Zapytacie – jak to ?..przecież wybrano go do Brukseli. No wybrano, by go uwiarygodnić i popchnąć za nim część buntowników, by nie robiła szumu gdzie indziej i nie wsparła, nie daj Boże !, kogoś, kto rzeczywiście zagraża.
Korwin pojechał do Brukseli wysadzać w powietrze Unię – tak obiecywał - tylko nie wziął ze sobą ładunków wybuchowych albo mu zamokły, co zreszta było i tak do przewidzenia. Wydaje się , że słowo „śmieć” weszło mu do słownika w miarę na stałe – podczas wystąpień unijnych też go używa - z podobnym powodzeniem. Bo to dobre słowo jest. Można za jego pomocą wyrazić, jakie to pokłady emocji i zaangażowania ma się w sobie, zaimponować młodziakom i - w rzeczy samej - niczego nie osiągnąć. Gdyż poważna część świata argumentacji opartych na takiej retoryce nie kupuje. Korwin o tym wie, podpisał, że zrozumiał i przyjął do stosowania i gra muzyka. Pogrzmi, zaznaczy swoją obecność , pokaże, że czuwa i usiądzie. Tak miało być i tak jest.
A pani Terlikowska nie do końca zrozumiała tę korwinowską przewrotność ..albo udaje, że nie wie, że Korwin inaczej nie może
Zresztą nie ma o co kopii kruszyć. W polskiej historii ostatnich lat nie brakuje podobnych wypadków choć nie zawsze bywały one podobnie nagłaśniane. Znalazłbym nawet takie z podwórka samej pani Terlikowskiej – ot choćby słynne „spieprzaj dziadu„ rzucone z wielkim szacunkiem dla ludzkiej rasy przez Lecha Kaczyńskiego swego czasu czy też nazwanie – też przez Lecha, niestety - polskich emigrantów w UK nieudacznikami i nieudolnymi. Jakoś wtedy ani pani Terlikowska ani nikt z jej otoczenia Lechowi uwag nie czynił. Szanowny brat też nie był gorszy bąkając coś o miejscu, w którym stało ZOMO i rozeszło się po kościach.
Choć każdy z wymienionych przypadków jest przypadkiem haniebnym to okazuje się , że jedne są mniej a inne bardziej – nie wiedzieć czemu.
Wróćmy jednak do owych pechowych pięciuset złotych. Korwin rzucając słowa o ludzkich śmieciach wbrew pozorom – a może i wbrew sobie - zawarł jednak w swoim wystąpieniu niezwykle istotny argument. Argument oparty o daleko idące przewidywanie efektów. Wystarczy popatrzeć choćby na Wielką Brytanię. Tam państwowe rozdawnictwo doprowadziło do kompletnego rozkładu moralnego znacznej części społeczeństwa. Oni czekają na to, aż Państwo im da. A jak nie daje to żądają......nawet w sądach. Osobiście znam Brytyjczyków, którzy mając 48 lat na karku nigdy w swoim życiu nie przepracowali ani godziny - żyli z socjalnych zasiłków. I do takiej sytuacji Korwin, choć bardzo dookoła, nawiązywał w swoim wystąpieniu.
Mogę sobie z niego pokpiwać ale tak naprawdę to jego zachowanie jest po prostu oburzająco perfidne. I pierwszoplanowym argumentem w tym oburzeniu nie jest wcale to, na czym skupiła się żona naczelnego Frondy.
Korwin wykonał tutaj potwornie długi skok myślowy. I w międzyczasie obraził tych, którzy obrazić się zechcieli oraz sprowokował innych, którzy obrażonych zapragnęli bronić. I przez to, poprzez takąkonstrukcję zarzutu wobec wiodącego elementu kampanii PiS po raz kolejny utopił argument o podstawowym i kapitalnym dla naszego polskiego życia znaczeniu.
A w czym leży problem ? ....no to proszę bardzo. Można dać człowiekowi rybę?..można – jak się okazuje ..i to nawet już usmażoną. To właśnie uczynił PiS.
A co by było , gdyby dał ten PiS nam wszystkim po prostu wędkę?...
Moglibyśmy sobie, równie po prostu, tę rybę złowić sami.
Ja to widziałbym tak:
...obiecujemy wam wszystkim, że w przeciągu 3 lat przywrócimy do życia wszystkie polikwidowane zakłady pracy, uczynimy Polskę krajem produkcyjnym, przywrócimy do życia rolnictwo.... damy wam przez to pracę (– ową wędkę). I nikt nie będzie musiał już opierać swojej egzystencji na rządowych datkach, nie będzie wam potrzebne żadne dodatkowe 500 złotych od rządu, bo zarabiać będziecie godnie....
No tak, świetnie a także bardziej, co tu kryć? , pro-rodzinnie lecz lepiej wszak sprawa wygląda, gdy przychodzi się z datkiem 500 złotych w ręku niż z propozycją wzięcia się do roboty.
No i nikt nie zwrócił uwagi na to, że owe 500 złotych trzeba będzie jednak skądś wziąć. Planuje się podnieść VAT, zwiększyć ściągalność podatków i opodatkować duże firmy. A potem rozdać te pieniądze bez żadnego zwrotu z kapitału wszystkim potrzebującym.....albo tylko wybranym. Ot! pomysł godny szaleńca...No i co z tego, że szaleńca - ważne, że zadziałało!!
A co by było, gdyby za owe trzy magiczne lata Polska ruszyła z produkcją ( to przecież podstawa samodzielnej gospodarki ! ) ?...gdyby ruszyły kopalnie, obudziły się stocznie i huty, rozruszało rolnictwo?..... Podatki można by obniżyć, obciążenia firm zmniejszyć, wróciliby nasi z wygnania i żadne 500 złotych na dziecko pewnie nie byłoby już potrzebne.
Pomijam w tej refleksji fakt, że świat trąbi o tym, iż w Polsce zwyciężyła konserwatywna prawica. A to przecież jednak lewicowa - w pierwszej kolejności - przypadłość brzmieć socjalną opieką. Ale skoro w Polsce lewica postawiła sobie za cel walkę o tęczę to prawica, szczególnie ta konserwatywna, musi - jak widać - rozdawać benefity.
Muszę ten drobny fakt pominąć, gdyż gdybym zaczął się nad nim rozwodzić to okazałoby się, że tak naprawdę mało kto wie , co - w rzeczy samej- w tej Polsce się dziś dzieje. I tak mam już poważne wątpliwości, czy w ogóle, niezależnie od braku dywagacji w temacie lewica-prawica, ktoś uwierzy nawet w to, co wyżej napisałem.
Wojciech Różański