IDA - sztuka nieustannego trzymania w napięciu
czyli krótka opowieść o tym, jak myszy się garną do sera i ile jest wart worek złota.
Cytat : ´” O obrazie Pawlikowskiego specjaliści mówią jako o jednym z największych sukcesów w historii polskiego kina na arenie międzynarodowej. Film sprzedano do ponad 50 krajów. Obejrzało go blisko 500 tys. widzów w kinach we Francji, ponad 100 tys. we Włoszech oraz po kilkadziesiąt tysięcy w Hiszpanii, Holandii i Wielkiej Brytanii - to wyniki z Europy. W Stanach Zjednoczonych "Ida" zgromadziła przed ekranami ponad 460 tys. widzów. Pokazywano ją w kinach także m.in. w Argentynie, Australii, Austrii, Belgii, Japonii, Kanadzie, Niemczech, Norwegii, Nowej Zelandii, Szwajcarii i na Tajwanie....”
Artyzm,dzieło sztuki, nagrody, blichtr, światła reflektórów, czerwony dywan,
uśmiechy,gratulacje i duma oraz sława - jakże łatwo dać sie wciagnąć w atmosferę euforii, radości i - w rezultacie - oszukać.. ......Rzadko znajdzie sie ktoś, kto odrzuci worek złota , jeśli na drugiej szali waży się wyłącznie godność . Czasem ...często .....w większości wypadków....odrzuca się godność znajdując usprawiedliwienia , by ów worek złota jednak zgarnąć. Wszak bardziej dotykalny i wymierny korzyściami a godnością się człek nie naje.
A ja wolę patrzć sobie wprost w oczy stojąc przed lustrem. Oczywiście, wobec faktu, że wyrzucam Idę z obszaru uwielbienia, można mi zarzucić, że nie doceniam sztuki, jestem dyletantem i nie znam się na niej – wszak daleko mi tak do artysty jak i krytyka. Przygotowany jestem na wszelkie podobne zarzuty i o tyle mi łatwiej pisać poniższe słowa, o ile nikomu podlizać się nie mam intencji a i do rywalizacji o nagrody nie staję
Już niejeden fałsz sprzedano nam pod płaszczem owej sztuki. Lata całe mnie tym karmiono i nauczyłem się oddzielać pojęcia i ważyć oceny. Ida jest najbardziej groźnym filmem ...groźnym tworem ...groźnym dziełem....... którego przyszło mi dotykać w ostatnim czasie. Przede wszystkim groźnym narzędziem. Pokłosie przy niej to nieomal twór dyletanta i wyłącznie próba mikrofonu.
Obdarzono Idę tyloma nagrodami , że Polska nie może jej już odrzucić. Pułapka ...śmiertelna pułapka , w którą nas złapano ..... zagoniono do niej perfidnie, jak bezrozumne zwierzęta przeznaczone na odstrzał.
W tym filmie nawet już nie ma słowa o niemieckiej okupacji...może jedno czy dwa ..nieistotne ..okupacja już nie jest ważna, już nie musi stanowić podłoża zachowań, już nie trzeba się do niej odwoływać, by głosić polskie winy.
W tym filmie fikcję pomieszano z odniesieniami do faktycznych postaci. Odniesieniami, których zdrowy umysł nijak nie jest w stanie zaakceptować i logicznie złączyć w spójną całość. Ten film nie opiera niczego na jakimkolwiek fakcie czy zdarzeniu historycznym. Założono, że taka historia mogła sie zdarzyć i na tym oparto przekaz, który ma pozostać w pamięci nie jako coś prawdopodobnego, tylko jako coś, co zdarzyło sie bezspornie i naprawdę.
Dodano do wymyślonej historii cały zestaw artystycznych tricków ...milczenie, dłużyzny, dym z papierosa..czarno-biały klimat......po to, by widz miał czas przetrawić, powoli i krok za krokiem pod batutą reżysera, kolejne epizody, by zakotwiczyć w jego podświadomości jedno wyłącznie przesłanie w sposób trwały i nieusuwalny .
Grobowe milczenie ( 40% nastroju), oczy wiecznie wbite w ścianę lub przed siebie (40% nastroju) , kopanie dołu ( 20% nastroju) i wpisane w to wszystko przesłanie, które aktorzy ( skądinnąd znakomita Kulesza, brawo !! tylko dlaczego akurat w takich scenach ? ) noszą wyryte na czole - znów Polak zabił Żyda ( 100% nastroju).
Tak, jak w minionym, socjalistycznym czasie ideologię ubierano w rymy, rytmy i dźwięki, dodawano koloru pędzlem, głoszono pieśnią i arią ze sceny teatru czy opery, stawiano rzeźby i posągi, by łatwiej mogła się ukorzenić w umysłach...by tam została, skamieniała na wieki i kojarzyła się z czymś miłym, wdzięcznym i w rezulatacie, w swoim majestacie i wielkości, niepodważalnym, tak i tu dokonano tej samej operacji. Ciekawym pozostaje odpowiedź na pytanie – dlaczego wtedy, tak szeroko i powszechnie, znajdowaliśmy w sobie wystarczającą ilość woli, odwagi i umiejętność właściwej klasyfikacji zjawisk a dzisiaj przychodzi nam to z trudem.
Sztuka potrafi zabić niejedno poczucie oryginalnego smaku, jeśli twórca wystarczająco się zaangażuje. Potrafi sprawić, że fałsz i truciznę łyka się z przyjemnością i czasem nawet prosi o więcej.
Pawlikowski w jednym z wywiadów wspomina, że był zafascynowany postacią Heleny Wolińskiej, dobrodusznej starszej pani tryskającej humorem i , gdy dowiedział się, kim w przeszłości była, zapragnął dokonać studium postaci. Miał szansę dokonać tego studium - mógł przedstawić Helenę Wolińską taką, jaką była w rzeczywistości - pokazać , w jaki sposób z kata polskch patriotów zmieniła się w dobroduszną staruszkę.
Nie skorzystał z tej szansy. Warto zapytać dlaczego. Przedstawił za to studium polskiego narodu - oto kolejny przykład , jak to Polacy mordowali Żydów. Zapominając chyba, że to właśnie Wolińska, Żydówka z pochodzenia mordowała Polaków, bohaterów narodowych - wydając wyroki z zimną krwią, w poczuciu dobrze pełnionej misji i bez wyrzutów sumienia. A może chciał jedynie uzyskać efekt usprawiedliwienia poprzez umieszczenie w filmie skrajności ?.. Nawet jeśli chciał, to mu nie wyszło.
Sam fakt, że fabuła opiera się o dym papierosowy "Krwawej Wandy" jest też pozbawiony jakiegokolwiek historycznego lub nawet fabularnego sensu, bo niby dlaczego akurat w takiej opowieści znalazła swoje miejsce postać, mimo wszystko, tak znacząca w polskiej historii...postać,która odcisnęła tragiczne na tej historii piętno ..postać zasługująca jednak na zupełnie oddzielną opowieść i nagle zajmuje ona na planie wyłącznie pozycję tła ukrytego za papierosowym dymem.
Równie dobrze ciotką Idy mogła być zwyczajna Żydówka, prawda?. Otóż nie, nie mogła - film (a z nim przekaz) straciłby na nośności.
Mimo wszystko, obecność postaci wzorowanej na żydowskim kacie polskości z jednoczesnym usunięciem w cień faktycznych jego ( jej ) poczynań efektu obrazowi przydaje.
I nikt juz nie zastanawia się dlaczego autor zaznacza - choć dość pokrętnie, poprzez swego rodzaju domyślność - żydowskie pochodzenie a nie wspomina czynów - wszak Krwawa Wanda w filmie to nieszkodliwa, zadumana i znerwicowana osoba, która w żaden sposób nie może nikomu kojarzyć sie ze zbrodniczym charakterem a tym bardziej z podobnie zbrodniczą działalnością. Czyżby był to wstęp do wybielania komunistycznych zbrodniarzy żydowskiego pochodzenia? .....sygnał,że wiele jeszcze przed nami ?
W filmie umieścił twórca wiele wątków lecz żadnemu, poza jednym, wiadomym i znanym, nie nadał nawet pozorów próby rozwinięcia. Wątek jazzowy ..a czyż nie miał na celu wywołania rozrzewnienia widza? Z czym również niby miała i mogła się kojarzyć scena, w której bohaterka , nowicjuszka zakonu, idzie do łóżka z dopiero co poznanym muzykiem ?..
Może chodziło o pogardę dla chrześcijańskiej wiary? ... wszak taka ona mocna, że można jej zaprzeczyć - nikt tego nie wie i nikt się nad tym nie zastanowi. I nikt nie zna przyczyn , dla których te i kilka innych scen w filmie swoje miejsce znalazły. Przypomina to trochę budowanie treści bez dbałości o spójność fabuły i bez szacunku do widza w oparciu wyłacznie o przekonanie, że dzieło i tak dosięgnie nagroda.
W istocie rzeczy Ida jest jednak dziełem sztuki ponad wszelką wątpliwość. Lecz daremnie szukać jej umocowania w obszarze sztuki domyślnie rozumianej. Znajduje swoje miejsce natomiast w obszarze sztuki manipulacji widzem i jego emocjami. Na usta nieodparcie ciśnie się pytanie komu lub czemu taka sztuka służy i dokąd nas prowadzi.
Na pewno nie opowiada historii prawdziwej i nie jest dziełem, z którego Polacy powinini być szczególnie dumni choć nie podejrzewam, byśmy oficjalnie odrzucili worek złota. Nawet gdy na drugiej szali będzie leżał honor.
Wojciech Różański