1 września 1939-go roku – data najbardziej chyba znana i kojarzona przez wszystkich Polaków. Z trudem znaleźć takiego, który
na jej dźwięk wybałuszy oczy usiłując zgadnąć, co też może się za nią kryć.
O godzinie 20-tej 31 sierpnia grupa niemieckich sabotażystów przebranych w polskie mundury napada na własną radiostację w Gliwicach. Ma to być pretekst, który hitlerowska propaganda przygotowała jako usprawiedliwienie mającego właśnie nastąpić kilkuletniego krwawego horroru zgotowanego najpierw Polsce a potem całej Europie. Informacja, która idzie w świat brzmi - „Polska zdradziecko naruszyła integralność terytorialną III-ciej Rzeszy. Rzesza Niemiecka jako ofiara agresji musi się bronić..”
Pierwsze bomby spadły na Wieluń o 4.35, pięć minut przed pierwszym strzałem pancernika Schlezwig-Holstein na Westerplatte. Chwilę później zagony niemieckiej armii zmiotły z powierzchni ziemi polskie szlabany graniczne.
Naród polski ufny podpisanym z Wielką Brytanią i Francją porozumieniom o pomocy wojskowej ruszył do obrony kraju. Po 3 dniach krwawych walk przyszła kojąca i niosąca nadzieję wiadomość – Wielka Brytania i Francja wypowiedziały , zgodnie z zobowiązaniem, wojnę hitlerowskiemu najeźdźcy. Oddziały polskie cofając się przed przeważającymi siłami nieprzyjaciela wypatrywały angielskich i francuskich samolotów.
Zamiast jednak spodziewanej pomocy z zachodu dostały się w ogień atakującej ze wschodu Armii Czerwonej, która w dniu 17-go września, na mocy tajnych porozumień Hitlera ze Stalinem wkroczyła bez najmniejszego ostrzeżenia na polskie ziemie.
Zachód uwierzył - bo chciał uwierzyć - w prowokację w Gliwicach. Nie zwrócił uwagi -bo tak było wygodniej - na podpisany 23-go sierpnia, kilka dni przed prowokacją gliwicką, Pakt Ribbentrop-Mołotow, który przewidywał szczegółowy podział Polski między dwóch krwawych sojuszników , Hitlera i Stalina.
Zaskoczone nagłym pojawieniem się Rosjan polskie oddziały , wymęczone wielodniową, ciężką walką z jednym wrogiem, nie były w stanie oprzeć się drugiemu. W wielu wypadkach nawet, traktując rosyjskie oddziały jako idące im na pomoc, mieszały się z nimi bez walki. Do niewoli rosyjskiej dostały się tysiące polskich żołnierzy. Sowiecka armia w marszu na spotkanie sojusznika ze swastyką na mundurze zajmowała kolejne polskie wsie i miasta a mieszkańców nieomal natychmiast wywoziła w głąb Rosji.
Kilkaset tysięcy - tak polskich żołnierzy jak i ludności cywilnej – znalazło się nagle i wbrew swojej woli w sowieckich łagrach nawet za kołem podbiegunowym. Ślad po wielu z nich zaginął aż do czasu odkrycia w 1941 roku zbiorowych mogił żołnierskich w lesie katyńskim koło Smoleńska. Znaleziono w nich 15 tysięcy ciał w polskich mundurach, z rękami skrępowanymi drutem i dziurą w tyle głowy od kuli. Wielu mogił do dziś nie udało się odnaleźć.
Gdy intencje Rosjan stały się już jasne pozostała część polskiej armii drogą przez Rumunię rozpoczęła ewakuację do Francji. Tam ciągle tkwiła nadzieja na odwet i francuską pomoc w odbiciu kraju z rąk najeźdźców.
Ci, którym udało się uniknąć wywózki na wschód przez Rosjan oraz rozstrzelania przez Niemców od pierwszych dni okupacji zaczęli tworzyć podziemną armię wypatrując w dalszym ciągu obiecanych angielskich i francuskich samolotów. Lecz niebo pozostało czyste jeszcze przez następne 5 lat. Dopiero w 1944 roku kilkadziesiąt alianckich maszyn w większości obsadzonych ochotniczo przez polskie załogi pojawiło sie nad płonącą w powstaniu Warszawą. Na wyraźny sprzeciw Stalina pomocy tej szybko jednak zaprzestano.
W czasie , gdy w Polsce walczył jeszcze ostatni regularny oddział Wojska Polskiego - szwadron majora Hubala, Henryka Dobrzańskiego, ostatecznie rozbity w kwietniu 1940 roku - do Francji docierali już żołnierze ewakuowani przez Rumunię a w Wielkiej Brytanii cumowały polskie okręty wojenne. Jednym z nich był okręt podwodny ORP Orzeł, który internowany 14 go września w Estonii wsławił się brawurową ucieczką i po 44 dniowym rejsie w ukryciu przez Morze Bałtyckie, duńskie cieśniny oraz Morze Północne , bez map, przyrządów nawigacyjnych oraz uzbrojenia zameldował się do służby w brytyjskim porcie Firth of Forth.
W pierwszych miesiącach wojny na terenie Francji zgromadziła się odrodzona polska armia licząca 85 tys. żołnierzy. Armia złożona ze wszystkich zdolnych do służby Polaków tak przybywających z okupowanej Ojczyzny jak i mieszkających wcześniej we Francji.
Nie było jej dane jednak ruszyć do walki, gdyż Niemcy kpiąc sobie z potężnych umocnień linii Maginota – na dobrą sprawę linię Maginota, bastion obronny , mający stanowić zaporę nie do przejścia, Francuzi oddali bez jednego strzału - zajęli francuskie ziemie dość szybko. Po klęsce korpusu brytyjskiego pod Dunkierką część oddziałów polskich wraz z nowo powstałym Polskim Rządem na Uchodźstwie ewakuowało się do Wielkiej Brytanii. Ten łut szczęścia – jak się miało wkrótce okazać - w nieszczęściu opierał się wyłącznie na błędzie taktycznym niemieckiego dowództwa. Francja była już wtedy obezwładniona – bardziej własnym, strachem niż brakiem mocy - a Wielka Brytania nie dysponowała wtedy żadnymi liczącymi się siłami, które mogłyby odeprzeć niemiecką armię. Gdyby niemieckie zagony nie wstrzymały marszu i poszły za ciosem przez Kanał to dumne brytyjskie imperium padłoby na kolana przed kilkoma kompaniami „Gott mit uns” szybciej niż Polska pod naporem dwóch wrogów..
W tym czasie na terenie Polski działała już podziemna armia, której głównym celem było przygotowanie do powszechnego powstania narodowego przeciw najeźdźcom. W 1943 roku, w momencie osiągnięcia maksimum zdolności bojowej Armia Krajowa liczyła prawie 400 tys.. zakonspirowanych żołnierzy. Wszyscy oni w mniejszym lub większym stopniu pracowali na rzecz zwycięstwa również na innych odległych frontach przesyłając brytyjskiemu wywiadowi olbrzymie ilości informacji. W czasie II Wojny Światowej, informacje przekazane przez wywiad podziemnej polskiej armii stanowiły aż 45% wszystkich materiałów alianckich.
W początkach września 1939 połączone siły lotnicze Francji i Wielkiej Brytanii liczyły 2770 maszyn i posiadały ponad dwukrotną przewagę nad lotnictwem niemieckim. Żaden z tych samolotów nie wystartował jednak na pomoc miażdżonej z jednej strony przez Hitlera a z drugiej przez Stalina Polsce. 12 września – na długo przed rozbiciem ostatniego oddziału Wojska Polskiego ( majora Hubala) na posiedzeniu Rady Najwyższej Sprzymierzonych w Abbeville Francja i Wielka Brytania postanowiły, że nie udzielą Polsce realnej, wojskowej pomocy. Znakomita większość samolotów bojowych Francji nie podniosła się w powietrze, by bronić nawet własnych granic – część zniszczył ostrzał artyleryjski z dalekich pozycji na ziemi a pozostałe przeszły w niemieckie ręce bez najmniejszej nawet próby startu.
Społeczeństwo polskie przyzwyczajało się powoli do myśli, że na brytyjskie i francuskie wsparcie nie można już liczyć i w oparciu o konspiracyjne struktury podziemnego wojska swoje marzenia o odzyskaniu niepodległości zaczynało realizować samodzielnie poprzez akcje sabotażu, dywersji i walkę partyzancką.
Pierwszy etap polskiej tragedii dobiegał końca. Jego bilans to 70 tys. poległych w walce i 300 tys. uwięzionych przez Niemców oraz prawie pół miliona osób zesłanych przez Stalina w głąb Rosji.
150 tys. Polaków wcielono siłą do Armii Czerwonej i pod lufami karabinów pognano na śmierć w późniejszej walce z Niemcami lub na froncie w Finlandii. Tysiące polskich oficerów i żołnierzy zamordowano w sowieckich obozach strzałem w tył głowy, część rozjechano gąsienicami czołgów.
Ok 30 tys. polskich żołnierzy znalazło się na terenie Wielkiej Brytanii po klęsce Francji. Nie przypuszczali, że druga odsłona historii , o wiele gorsza i bardziej gorzka w smaku, była jeszcze przed nimi. Jeszcze nie wiedzieli, że zwyczaj łamania paktów i układów rozpoczęty 12-go września przez Francję i Wielką Brytanię sprawi, iż polski naród na wolność będzie czekał pół wieku dłużej niż inni.
Tymczasem na terenie Wielkiej Brytanii tworzyły się polskie jednostki – dywizjony lotnicze, oddziały pancerne i marynarka wojenna. Powstała też 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa pod dowództwem gen. Sosabowskiego.
Proceder łamania paktów zaowocował nowym wydarzeniem – 22 czerwca 1941 roku Niemcy napadły na dotychczasowego sojusznika – Rosję. Mało kto wie, że datę ataku Hitlera na Rosję odkryli i przekazali Brytyjczykom na długo przed samym faktem polscy szyfranci , dzięki którym tajemnica Enigmy - niemieckiej maszyny szyfrującej - przestała stanowić zagadkę dla alianckiego wywiadu.
Zgodnie z planem Hitlera III Rzesza miała sięgać od Pirenejów po Kaukaz. Historia lubi płatać figle tym , którzy próbują ją fałszować i teraz Rosja przeżywała to, co wcześniej zgotowała Polsce. Zdziesiątkowana Armia Czerwona , wycieńczona walkami cofała się w głąb kraju. Stalin zmuszony był ulec naciskom polskiego rządu w Londynie i uwolnił znaczną część więzionych polskich żołnierzy licząc, że wspomogą Czerwoną Armię w walkach na terenie Rosji.
Dowódcą nowej polskiej armii został gen. Władysław Anders dotychczas więziony przez NKWD na moskiewskiej Łubiance. 22 miesiące spędzone w stalinowskim więzieniu nauczyły go braku zaufania do obietnic Stalina. Z tej też przyczyny wyprowadził z Rosji - poprzez Iran, Włochy aż do Francji – tę właśnie tworzoną polską armię liczącą w/g niektórych źródeł 40 tys. polskich żołnierzy oraz blisko 70 tys. cywilów zasilając nimi brytyjską 8 Armię.
Oddziały niemieckie posuwając się na wschód dotarły do Smoleńska odkrywając przypadkiem wcześniej wspomniane mogiły 15 tys.. pomordowanych przez Rosjan polskich oficerów, jeńców wojennych. Informacja ta obiegła świat lecz Stalin jej zaprzeczył przypisując winę Niemcom. Mimo, że nie było żadnych wątpliwości , kto tej zbrodni dokonał – dość wspomnieć, że, gdy Anders wyraźnie zażyczył sobie powrotu owych oficerów do szeregów nowo tworzonej armii usłyszał od Stalina , że „ci ludzie już nigdy nie wrócą” - to zarówno Prezydent Stanów Zjednoczonych jak i rząd brytyjski starały się na wyraźnie żądanie Rosji temat wyciszyć. Roosevelt nawet zdymisjonował amerykańskiego ambasadora w Stambule za nadawanie tej sprawie rozgłosu.
W lipcu 1940 roku nastąpiła dawno planowana przez Hitlera – i zaniechana , nie wiadomo dlaczego, pod Dunkierką w czasie kampanii francuskiej - próba pokonania Wielkiej Brytanii. Przez kilka miesięcy setki samolotów Luftwaffe starały się zniszczyć brytyjski potencjał militarny. Ale to był już czas polskich dywizjonów lotniczych. W składzie RAF funkcjonowało 16 dywizjonów bojowych w tym 8 myśliwskich. Najbardziej podziwianym był 303-ci Kościuszkowski. W dniu przybycia największej armady powietrznej Luftwaffe w Bitwie o Anglię strącił największą ilość maszyn wroga ze wszystkich dywizjonów RAF.
Lotnictwo uratowało Wielką Brytanię przed klęską . To o pilotach, z głębokim ukłonem w stronę Polaków, mówił Churchill – "nigdy w historii świata tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu".
Ówczesny brytyjski minister lotnictwa Sir Archibald Sinclair powiedział:..” bez udziału polskich lotników uzyskanie zwycięstwa w bitwie o Wielką Brytanię byłoby niemożliwe..”.
To był jedyny moment w historii tej wojny (a również i po jej zakończeniu), gdy Brytyjczycy tak otwarcie, szczerze i powszechnie kochali Polaków.
W ocenie polskiego wkładu w sukces powietrznej bitwy o Wielką Brytanię pomija się całkowicie udział wywiadu Armii Krajowej działającego na terenie Polski. Ale to dzięki żmudnej pracy żołnierzy podziemnych polskich formacji odkryto zarówno fabrykę produkująca pociski rakietowe V1 i V2 w Peeneminde jak i zakłady wytwarzające paliwo syntetyczne do tych rakiet.
Informacje dostarczone przez polski wywiad pozwoliły aliantom na zbombardowanie tych obiektów i unicestwienie niemieckich planów zagłady Londynu i podbicia Wielkiej Brytanii. W lipcu 1944 roku oddział Armii Krajowej działający na Lubelszczyźnie zdobył oraz przekazał do Londynu części i plany konstrukcyjne pocisku V2. W świetle tych faktów słowa Sinclaira wydają się aż nadto prawdziwe.
Z końcem 1943 roku wojska sprzymierzone rozpoczęły marsz od południa w kierunku Rzymu. Przeszkodą w opanowaniu stolicy Włoch była linia Zygfryda. 22 stycznia 1944 rozpoczęto atak na wzgórze Monte Cassino, kluczowy punkt niemieckiego oporu. Ponad trzy miesiące alianci usiłowali pokonać nieprzyjaciela lecz ciągle stali w miejscu. 12 maja naczelne dowództwo sił sprzymierzonych zdecydowało się rzucić do boju 2 Korpus gen. Andersa, który idąc z Rosji przez Iran zdążył już zasilić szeregi aliantów. Operacja nosiła kryptonim Honker. Honk to po angielsku głos, który wydają dzikie gęsi wracające do swoich gniazd po długiej nieobecności. Polscy żołnierze byli właśnie takimi dzikimi gęśmi wracającymi do gniazda , do Polski. Po 6 dniach krwawych walk nad klasztorem Monte Cassino zawisła biało-czerwona flaga. Droga na Rzym była otwarta – to, czego nie mogli dokonać żołnierze brytyjskich i amerykańskich oddziałów przez 3 miesiące polskie „dzikie gęsi” z naszywkami „POLAND” na rękawach dokonały przez tydzień.
Dzikie gęsi Drugiego Korpusu pod dowództwem gen. Andersa w swojej drodze do gniazda wyzwoliły niejedno miasto we Włoszech i Francji.
Na kontynencie, ciągle na pierwszej linii frontu, od wielu miesięcy działała 1 Dywizja Pancerna gen. Maczka nierzadko pełniąc kluczowe role w przełamywaniu niemieckiej obrony zaczynając od Falais – otwierając drogę do wyzwolenia Paryża - aż po Wilhelmshaven. W czasie swojego marszu wyzwoliła w ostatniej fazie wojny Oberlangen - kobiecy obóz jeniecki , w którym więzione były Polki– żołnierze Armii Krajowej wzięte do niewoli w Polsce.
Gdy 1 sierpnia 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa pod dowództwem gen. Sosabowskiego szykowała się do wylotu nad walczącą Warszawę. Powstała właśnie w tym celu – by zostać zrzuconą w Kraju. Taki cel jej istnienia tkwił zarówno w sercach żołnierzy jak i w zapisach gwarantowanych przez brytyjski rząd.
Lecz w tym czasie na ziemiach wschodniej Polski rządził już Stalin. Nie było jego zamiarem pomagać walczącym Polakom lecz ich niszczyć. Oddziały Armii Czerwonej wkraczając do Warszawy spokojnie przeczekały na prawym brzegu Wisły aż Niemcy dobiją ostatniego powstańca po jej lewej stronie. Liczbę poległych w Powstaniu określa się na ok 180 tys. osób. Do tego należy dodać ponad 500 tys. wypędzonych i pognanych na roboty do Niemiec Polaków – mieszkańców Warszawy i okolic.
Tylko 3 osoby na świecie znały sens polityczny prowadzonej wojny. Roosevelt wraz z Churchilem oddali na mocy porozumień w Teheranie ziemie polskie pod władanie Stalina zaprzeczając wszelkim porozumieniom , paktom i zobowiązaniom wobec polskiego rządu i narodu. To był czas, w którym honor miał najniższą cenę w historii świata.
Daremnie 2200 spadochroniarzy Polskiej Brygady Spadochronowej czekało na rozkaz wylotu nad walczącą Warszawę. Mottem brygady było : „najkrótszą drogą do kraju”. To oni pierwsi mieli postawić stopę na polskiej , utraconej lata temu , ziemi. Od nich miała się zacząć droga ku wolności. Stalin nie pozwolił jednak na taki rozwój wypadków i brygadę zrzucono w Holandii w czasie operacji Market-Garden. Źle zaplanowana operacja spowodowała potworne straty w ludziach. Krytykujący założenia alianckiego sztabu gen. Stanisław Sosabowski został pozbawiony dowództwa a brygada wycofana do Wielkiej Brytanii.
Wojna dla wielu jej uczestników dobiegała końca . Choć jeszcze rok trzeba było czekać na kapitulację to pętla frontów zaczęła już zaciskać się na szyi hitlerowskiej armii.
6 czerwca operacja lądowania wojsk alianckich w Normandii zamknęła olbrzymi kocioł wokół III Rzeszy. Armia Czerwona dzięki olbrzymiej pomocy militarnej Sprzymierzonych między innymi poprzez konwoje morskie do Murmańska , w których uczestniczyły polskie okręty wojenne i transportowe posuwała się na zachód , na wschód i ku północy atakowały sprzymierzone armie zachodnich wojsk, w tym liczne polskie oddziały. Afryka była już oczyszczona z niemieckich wojsk – swój udział w kampanii afrykańskiej odegrali także polscy lotnicy.
Amerykanie, Brytyjczycy , Kanadyjczycy , Francuzi i Polacy, idąc z zachodu,walczyli z Niemcami. Rosjanie, idąc ze wschodu, poza Niemcami strzelali także do Polaków.
3 Armia gen. Pattona dotarła nawet na przedmieścia czeskiej Pragi. Tylko krok dzielił ją od Polski i Warszawy.To była ostatnia szansa dla narodu polskiego i ostatnia szansa dla Churchilla i Roosevelta, by dotrzymać danego Polakom słowa. Nie skorzystali z niej. Rozkazem Eisenhowera – głównodowodzącego połączonymi siłami Sprzymierzonych - armia gen. Pattona został zawrócona do Niemiec, by nie przeszkadzać Stalinowi w jego planie zagarniania Europy Wschodniej.
13-go lutego 1945 roku grupa polskich lotników odpoczywała po kolejnym locie w kasynie lotniska Andrews w Essex. Niespodziewanie z głośników radiowych zabrzmiał wyrok – spiker odczytał postanowienia protokołu z Jałty. Zgodnie z jego treścią Churchill i Roosevelt - teraz już oficjalnie - oddali Polskę pod władanie Stalina i zgodzili się, by Rosja zatrzymała obszar, który zagarnęła napadając na Polskę 17-go września 1939.
Polskim dzikim gęsiom na dźwięk tych słów opadły skrzydła - zabrano im właśnie gniazdo. Brytyjscy koledzy i towarzysze broni spuścili oczy..niektórzy wyszeptali – hańba!.
Gen. Anders, w owym czasie pełniący obowiązki Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie zażądał od Churchilla wyjaśnień. Usłyszał w odpowiedzi –
„.. mamy wystarczającą ilość wojska ... już was nie potrzebujemy...może Pan sobie zabrać swoich żołnierzy”. Jedyne, co Anders, człowiek honoru, mógł wtedy odpowiedzieć to – „.. wczoraj mówiłeś co innego..”.
Wiedząc już, że nie ma szans na powrót do ojczyzny, żołnierz polski dalej, bez słowa sprzeciwu, ramię w ramię z Brytyjczykami uczestniczył w oczyszczaniu Europy z hitlerowskiej zarazy. Kilku oficerów ze sztabu Andersa po usłyszeniu jałtańskich wieści popełniło samobójstwo lecz kilka dni potem polscy żołnierze złożyli kolejną ofiarę krwi wyzwalając Bolonię i przyczyniając się tym do ostatecznej klęski wojsk niemieckich na froncie włoskim.
„.. Stracili ojczyznę lecz zachowali honor ..” – tak powiedział o polskich żołnierzach późniejszy premier Wielkiej Brytanii, Harold MacMillan.
7 maja 1945 roku Niemcy hitlerowskie podpisały akt bezwarunkowej kapitulacji wobec głównodowodzącego siłami Sprzymierzonych oraz reprezentanta Czerwonej Armii. Na wyraźnie życzenie Stalina akt kapitulacji powtórzono dnia następnego, tym razem w kwaterze dowódcy Czerwonej Armii , gen. Żukowa. Swój podpis złożył wtedy także przedstawiciel Francji . Feldmarszałek Wilhelm Keitel podpisujący akt w imieniu Niemiec tak skomentował uczestnictwo Francji w tej uroczystości – Francja powinna złożyć podpis po obu stronach dokumentu – jako przegrany i jako zwycięzca.
Polacy nie prosili o zaszczyt udziału w akcie kapitulacji. Mimo, że wojna zaczęła się od inwazji na ich kraj.....mimo, że złożyli w walce z hitlerowskim najeźdźcą ogromną, największą w tej wojnie, ofiarę krwi to nikomu nie przyszło do głowy, by złożenie podpisu zaproponować przedstawicielowi armii polskiej , czwartej - po USA, Wielkiej Brytanii i Rosji - sile militarnej tej wojny.
8 czerwca 1946 roku tłumy przybyły do Londynu , by obserwować Paradę Zwycięstwa z okazji pokonania Niemiec i Japonii w II Wojnie Światowej. W prawie 15 kilometrów długiej kolumnie zwycięzców maszerowali Brytyjczycy, Amerykanie, Francuzi, Kanadyjczycy, Australijczycy, Norwegowie, Duńczycy, Belgowie, Irańczycy, Chińczycy, Sikhowie, Grecy, Arabowie, Luksemburczycy i Brazylijczycy. Można było, obserwując różnorakość mundurów oddziałów wielu armii świata, wyobrazić sobie ogrom cierpień i zniszczeń zakończonej wojny. Do pełnej oceny zabrakło wyłącznie jednego śladu .. śladu polskiego munduru w tej wielokilometrowej kolumnie rozradowanych zwycięzców. Brytyjski rząd nie chciał takim widokiem drażnić Stalina.
Dzięki naciskom dowództwa RAF brytyjskie władze w ostatniej chwili zaprosiły do udziału w paradzie 15-tu pilotów 303-go Dywizjonu Myśliwskiego im Tadeusza Kościuszki. Dywizjonu najsłynniejszego, najbardziej bojowego... tego, który zestrzelił najwięcej samolotów wroga ze wszystkich dywizjonów RAF. Lotnicy jednak, wierni powiedzeniu, że „honor ponad wszystko” w proteście przeciw pominięciu innych polskich żołnierzy odmówili udziału.
Londyn oglądał w 1946 roku jedną z najbardziej fałszywych parad zwycięstwa , jaką udało się kiedykolwiek komukolwiek sformować, paradę hańby. Dopiero 58 lat po zakończeniu wojny, w 2003 roku, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, przepraszając za błędy swoich poprzedników, nadał paradzie właściwy sens – w 2005 ulicami Londynu maszerowali już wszyscy. Lecz polskie dzikie gęsi w 1946-tym nie tęskniły do parad, brakowało im gniazda.
Gdy londyńska kolumna zwycięzców zakończyła swój przemarsz Europa zaczęła zapominać o wojnie, żołnierze wszystkich armii wracali do swoich zwykłych cywilnych zajęć ciesząc się, że 5 lat trwający koszmar nareszcie się zakończył.
Tylko w jednym miejscu na mapie Europy ciągle ginęli ludzie. Churchilowsko-rooseveltowski „najbardziej sprawiedliwy podział Europy” zbierał swoje żniwo w Polsce.
Pół roku po Paradzie Zwycięstwa, 24 grudnia 1946 roku w więzieniu na Łubiance w Moskwie NKWD morduje ostatniego dowódcę Armii Krajowej gen. Leopolda Okulickiego, „Niedźwiadka”.
-15 maja 1948 roku w więzieniu mokotowskim ginie od strzału w tył głowy rotmistrz Witold Pilecki, oficer Komendy Głównej Armii Krajowej.
-7 stycznia 1949 roku w więzieniu Urzędu Bezpieczeństwa w Warszawie zakatowano na śmierć żołnierza Armii Krajowej – por. Jana Rodowicza , sławnego Anodę z Batalionu Zośka AK.
-24 lutego 1953 roku gen. Emil Fieldorf , sławny „Nil” , z-ca ostatniego dowódcy Armii Krajowej , po sfingowanym procesie zostaje powieszony w więzieniu na Rakowieckiej.
To tylko kilka nazwisk. W podobny sposób zginęło wielu żołnierzy Polski Podziemnej. Miejsca spoczynku wielu z nich nie są znane do dziś .
Ostatni partyzant - Józef Franczak "Lalek", żołnierz wyklęty – zginął, zastrzelony przez KBW, w październiku 1963-go roku. To był, tak naprawdę, moment, który kończył 2-gą wojnę w Polsce – 18 lat po kapitulacji III Rzeszy.
Represje stalinowskie w stosunku do polskiej ludności cywilnej i wojskowej po 1945 roku trudne są do oszacowania.
Oblicza się, że nowy ład zaprowadzany przez stalinowskie władze dzięki jałtańskiemu porozumieniu Wielkiej Trójki kosztował polski naród około 1 miliona ludzkich istnień. Polska została rozszabrowana - na Wschód wywożono prawie wszystko, co mogło stanowić jakąś wartość - od zrywanych z torowisk szyn kolejowych po dzieła sztuki. Płócien wielkich mistrzów pędzla z polskich muzeów rosyjska armia używała nawet do czyszczenia butów. Do listy „zasług” Czerwonej Armii w jej marszu do Berlina należy włączyć też ponad 100 tys. zgwałconych kobiet – od 10 letnich dziewczynek po staruszki.
Polskie powojenne prawo uznawało każdą skargę na zachowanie rosyjskich wojsk okupacyjnych za nielegalne oraz wrogie Rosji i nowemu porządkowi a amerykańska i brytyjska prasa otrzymały zakaz publikowania niekorzystnych dla tego porządku informacji. 54 lata przyszło Polsce czekać na dzień sprawiedliwości dziejowej. 16-go września 1993 roku, już bez fanfar, wiwatujących tłumów i parad, ostatni rosyjski żołnierz opuszczał jej granice. Historia po raz kolejny dała nauczkę Wielkim tego świata – naród polski nie zechciał umrzeć na ich życzenie.
Gdy w 1946 roku rozformowano w Wielkiej Brytanii polskie oddziały przed żołnierzami pojawił się olbrzymi dylemat– informacje o sytuacji w Polsce przesyłane przez ciągle działający wywiad zapowiadały następny etap koszmaru .
Część żołnierzy została w Wielkiej Brytanii. Pozostałe dzikie gęsi rozeszły sie po świecie w poszukiwaniu nowych gniazd. Znalazły je w USA, w Kanadzie, w RPA. Znacznej części z nich nie było pisane nigdy tego jednego jedynego, upragnionego i ojczystego, gniazda zobaczyć.
A Stalin?.. Nie zrealizował swoich planów stworzenia komunistycznego imperium od Sachalinu po Pireneje choć w swoim przekonaniu zrobił wszystko, by do tego doprowadzić. Najpierw sprzymierzył się z Hitlerem licząc na to , że zarówno faszystowskie Niemcy jak i państwa zachodnie wykrwawią się wzajemnie w walce umożliwiając Armii Czerwonej łatwy marsz na zachód. Nie przewidział jednak zdrady hitlerowskiego sojusznika choć sam zamierzał zdradzić go później. Gdy niemiecka armia prawie dotarła do bram Moskwy rosyjski dyktator dysponując wycieńczonym i słabo uzbrojonym w porównaniu z niemieckim najeźdźcą wojskiem sprzymierzył się po raz kolejny . Tym razem z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. Tych sprzymierzeńców zdradził już w kilka godzin po umożliwieniu mu przez Roosevelta i Churchila zajęcia całej Europy Wschodniej. Choć ocenia się, że zostawił po sobie między 30 a 60 milionów grobów - 10 razy więcej niż Hitler – oraz wycinając w pień wszystkich swoich oponentów tak w krajach zajętych po wojnie jak i wśród własnego narodu to zapewnił tak sobie, jak Związkowi Radzieckiemu miejsce w panteonie zwycięzców II Wojny Światowej – jałtańsko-teherańskie pakty dawały mu więcej niż osławiony pakt Ribbentrop-Mołotow.Jednym pstryknięciem palca rzucił zachodni świat na kolana i ze złoczyńcy i zbrodniarza stał się cenionym bohaterem. Majstersztyk....
Wiara w Stalina ówczesnych zachodnich przywódców kosztem złamania zobowiązań, traktatów i kodeksu honorowego miała za chwile doprowadzić do następnej wojny – tym razem tzw. zimnej, morderczego wyścigu zbrojeń i ciągłego zagrożenia konfliktem światowym o wiele gorszym w przewidywanych skutkach niż zakończona tuż przed chwilą wojna.
A wystarczyło , by tego uniknąć, po prostu dotrzymać słowa.
„.....Jedna jest tylko wskazówka, która pomaga narodowi dotrzymywać słowa i wypełniać zobowiązania. Tą wskazówką jest honor....”
Wbrew pozorom nie wypowiedział tych słów żaden z bohaterów – w sensie faktycznego bohaterstwa popartego czynami i podpisanego odwagą - zakończonej właśnie wtedy wojny - autorem jest Winston Churchill. Na przekór logice, zdrowemu rozsądkowi i na pohybel wszystkim naiwnym przytacza się je wciąż nie tyle jako wzór i przykład do naśladowania, ile dla gloryfikacji osoby, ktora, w rezcy samej - gdy mowa o honorze - powinna jednak zachować milczenie.
O wiele więcej wniesiemy wartości do codziennego życia i przyszłości przywołując inne cytaty ..
....choćby Fredry
– Naród, który nie ma siły i woli powiedzieć łotrom, że łotry, nie wart być narodem
... lub Herberta - Naród, który traci pamięć, traci sumienie
....bądź kompletnie nieznanego autora :
- Naród, który nie zna swej historii skazany jest na jej powtórne przeżycie
od autora :
„ nie było moim zamiarem dodawanie kolejnej patetycznej, brzmiącej swoistym bogoojczyźnianym dźwiękiem łezki do kart polskiej historii. To nie patos...nie bogoojczyźniana nuta...to fakty ujęte w zwykłe słowa.
Dziś, 70 lat po wojnie zaczynają powszechnie brzmieć inne słowa :
Prezydent Francji ... kraju, który w 1939-tym nie poderwał ani jednego samolotu w intencji wywiązania się z honorowych zobowiązań.......kraju, ktory oddał swoje ziemie bez nieomal jednego strzału na pożarcie Niemcom śmie mówić, że to Niemcy były pierwszą ofiarą Nazistów , Prezydent Polski o Polakach mówi – naród sprawców a studenci amerykańskich uczelni na pytanie „jakiej narodowości byli naziści ? „ odpowiadają – polskiej....
Dzisiaj, 70 lat po wojnie, dla polskich elit władzy bardziej liczy się nagroda dla Idy niż postawa rotmistrza Pileckiego i obrona Wizny...bardziej opłaca się - w myśl dyktatu z Brukseli czy Waszyngtonu - udawać, że nie było rzezi wołyńskiej niż uczyć polskie dzieci w szkołach prawdziwej historii Polski...
Wobec takiej kolejnej i następnej, już współczesnej, próby przeinaczania historii przez podobnych, kolejnych Wielkich tego świata wypadałoby, by o tym, „jak było naprawdę„ wiedzieli i chcieli wiedzieć ..i pamiętać...choć sami Polacy.
Tak po prostu. Nie po to, by żądać zadośćuczynienia lub rościć pretensje ale po to, by utrzymać więź z przeszłością i korzeniami, utrzymać tożsamość tzw. narodową i nie dać się więcej oszukiwać
By nie dali tej własnej - z jednej strony smutnej i tragicznej ale z drugiej jednak pięknej - historii znów oszpecić i szargać złym słowem....by pamiętali, nie wstydzili się jej i nie przepraszali za nieswoje winy.....by zechcieli się na niej uczyć, właściwie dobierając wzorce zachowań i właściwych bohaterów stawiając na cokołach pomników.....
Historia II Wojny Światowej nie kończy się w 1945 roku..nie kończy się nawet w 1963-cim. Uważny obserwator rzeczywistości dostrzeże, że pakty podpisane przez Mołotowa i Ribbentropa w sierpniu 39-go roku a potem przez Wielką Trójkę w Teheranie, Jałcie i Poczdamie swoje żniwo zbierają do dziś.......
Pisząc ten tekst nie leżało w mojej intencji zatopienie się w samouwielbieniu do narodowego bohaterstwa i wielkości lecz refleksja....
Historia pokazuje, że Polska i Polacy potrafili ( i ufam, że nadal potrafią ) robić wielkie rzeczy..sztuka, której jednak nie opanowali do dziś to wyciąganie z owej historii lekcji... tak, by błędów popełnionych wcześniej nigdy więcej starać się już nie popełniać...)
Wojciech Różański