Ulice będą nasze
W Polsce nie ma protestów obywatelskich.
Zawsze gdy ludzie wychodzą na ulice,
stoi za nimi jakaś siła polityczna, która ma w tym jakiś interes. A jeżeli nie stoi od początku, to się do protestu przypina, osłabiając jego siłę. Bo kiedy pojawia się szyld partii czy instytucji, to od protestujących odcinają się tej partii przeciwnicy. Nie każdy chce zostać sfotografowany z dowolnym politykiem czy z szyldem partii za plecami. Tak więc jeżeli protesty mają stać się obywatelskie, partie i związki zawodowe nie powinny ich popierać . A protestujący winni się takiego poparcia wystrzegać jak diabeł święconej wody. To nie kampania wyborcza, tylko głos obywateli.
Dodatkowym aspektem jest kształtowanie opinii publicznej przez media (w tym Internet) i wyraźne ośmieszanie wszelkich inicjatyw manifestowania sprzeciwu wobec posunięć rządzących. Kropla drąży skałę – nowa narracja kreuje pogardę i nienawiść do tych, którzy myślą inaczej i dają temu wyraz. Pojawia się wstyd i autocenzura. Pojawia się lęk przed wykorzystaniem do gry politycznej.
Pierwszym pytaniem przed wzięciem udziału w proteście jest obecnie nie „przeciwko czemu?”, ale „przeciwko komu?” i „kto organizuje?” Protesty stają się kampanią wyborczą czy reklamową partii politycznych (szyldy i okrzyki partyjne), miejscem przepychanek między grupami walczącymi o to samo, wydarzeniem, na którym można coś ugrać dla siebie i swojego ugrupowania.
Art. 104 Konstytucji mówi, że naszych reprezentantów w parlamencie nie wiążą instrukcje wyborców. Referendum jest martwą literą. A my konsekwentnie dajemy sobie odebrać jedyny – de facto – sposób zademonstrowania swojego oburzenia.
Spalmy szyldy* nad naszymi manifestacjami. Niech nas nie dzielą. A polityków wygońmy. Niech idą do sejmu, tam gdzie ich miejsce. Nam zostały już tylko ulice.
Niech one będą nasze!
* Systemowe, antysystemowe, partie, ugrupowania, instytucje, związki zawodowe, organizacje, stowarzyszenia – wszystkie.
Małgorzata Pawlak