Jestem nauczycielem. Brzmi jak przekleństwo. Zwłaszcza dziś.
Jestem nauczycielem, który nie chce strajkować.Jeszcze gorzej. Tym razem z drugiej strony.
Moi koledzy, którzy tak głośno wykrzykują listy krzywd im uczynionych, wyobrażają sobie, że są stroną w tym sporze, aktywną stroną, walczącą o swoje prawa w imię wyższych ideałów.
Ja wiem, że wszyscy jesteśmy narzędziem w sporze politycznym. I że taki właśnie termin protestu w te niesione na sztandarach ideały godzi. Stawia pod ścianą wszystkich. Także nas samych.
Argumenty wysuwane w sporze medialnym sięgają dna. Media cytują nauczycieli, którzy swoimi żenującymi wypowiedziami, porównywaniem się do pracowników Lidla czy emerytów uderzają w samych siebie. Ukazują nas bowiem w bardzo niesympatyczny sposób – jako tych, którzy wywyższają się.
Mogłoby się wydawać, że są to celowo wyłapane wpadki nieadekwatne do poziomu ludzi z takim wykształceniem, gdyby nie powielanie tych bzdur przez licznych nauczycieli. Niektórzy zachowują się tak, jakby cały czas musieli trzymać broń w pogotowiu, jakby musieli wciąż udowadniać sobie i innym swoją rację. Taka postawa z pewnością nie przysparza nam życzliwości i nie wzbudza zaufania.
Media cytują rodziców, którzy z kolei nie mając zielonego pojęcia o pracy w szkole i na podstawie jednostkowych przypadków wyciągają wnioski dotyczące całego środowiska. I całe środowisko mieszają z błotem. Albo wymagają od niego pracy za miły uśmiech. Dla idei.
Media grają swoją rolę w państwie politycznych rozgrywek – walka musi trwać, bo tylko wtedy politycy mają rację bytu. Pytanie brzmi – dlaczego dajemy się rozgrywać?
Moja szkoła strajkuje. Mogę pójść na łatwiznę i podpisać listę strajkową. Pójść za wszystkimi. Sprzeniewierzyć się sobie. Mogę też nie strajkować.
Myślę, że w poniedziałek, o 8 rano, będzie wiadomo. ilu nauczycieli nie przystąpiło do strajku i ci uzupełnią braki na egzaminach. A to da rządowi więcej czasu na pertraktacje.
A to oznacza więcej niepewności dla tych, o których się nie mówi: dla maturzystów, których szkoła wyrzuciła tuż przed zakończeniem roku.
Oni przeżywają ogromny stres. Podobnie jak gimnazjaliści.
Podobnie jak my, wiedzący, że gra idzie o zupełnie inne sprawy niż pieniądze dla nauczycieli. I o zupełnie inne niż szacunek dla zawodu, czy dobro szkoły.
Szacunek tworzy się indywidualnie. I wiąże się nieodłącznie z szacunkiem dla drugiej strony. W tym przypadku dla młodzieży przygotowującej się do egzaminów.
Moja szkoła strajkuje. I muszę wziąć w tym udział. W taki czy inny sposób. Nie tylko dzieci są zakładnikami. Spójrzcie na to z tej perspektywy.
Nauczyciel
Komentarze
A tymczasem poprzednicy królowali w
ordynarnym i jawnym wyprzedawaniu majątku, robieniu prywatnych biznesów - choćby na bandycko prywatyzowanych kamienicach - i ustawianiu się w europejskich strukturach a obecnych bardziej interesuje zadowolenie izraelskich i amerykańskich "przyjaciół" oraz zapewnienie sobie głosów poparcia w zamian za najróżniejsze " plusy" niż zwykła polska codziennosc i rzeczywistość zwykłego polskiego obywatela...
Wszystkie rządy miały wystarczającą ilość czasu.... tyle tylko, że żaden z nich nie miał takiej woli i ochoty, by rozwiązywac przede wszystkim polskie problemy.
Ta decyzja, to jest cyniczna zagrywka wyborcza!
W tym konkkretnym przypadku to - Broniarz czegoś chce...czegos nie chce ..na cos sie nie zgadza ...lub podobnie. A sam Broniarz to też tylko narzędzie...wykonawca woli, wcale nie ostatniej...
W tym wszystkim nie chodzi o nauczycieli...nie chodzi o żadną naprawę czy poprawę...
Po prostu rozpoczęła się już ordynarna i bezpardonowa kampania wyborcza...Kampania , w ktorej - w tym konkretnym przypadku - nie licza się ani nauczyciele ani tym bardziej dzieci czy uczniowie.
Liczy się cel - powrót do władzy..za wszelką cenę...koszty sie nie liczą...choćby po trupach...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.