Mocny akcent... wniosek, który powinien kończyć wątek
ośmieliłem się położyć na początku licząc na to, że czytelnik jednak owym, przysłowiowym „ciemnym ludem„ nie jest i „tabliczke mnożenia” już znając, potrafi przejść do poważniejszych kalkulacji korzyści i strat.
Przez całe lata, stulecia wprost , obserwacji funkcjonowania partyjnych systemów rządzenia, nie tylko w Polsce, powinniśmy chyba już dojść do wniosku, ze system partyjnego zarządzania krajem czy społeczeństwem z dobrem społecznym – naszym czy też ogólniej rzecz traktując– z dobrem państwowym, niewiele ma wspólnego....
A jeśli ma - gdzieś i kiedyś, punktowo a nie globalnie - to tylko w formie nośnika własnych interesów.
Przyzwyczailiśmy się do myślenia kategoriami partyjnymi, nie widzimy, nie chcemy widzieć, innej formuły reprezentacji bądź realizacji naszych interesów na tzw. wyższym forum.
Takim otulono nas przekonaniem i tak, dodatkowo, ułożono normy prawne, by - za każdym razem, gdy próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie: „skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle?„ bądź też metodę uporządkowania spraw, by jednak było lepiej niż jest - nie przyszło nam do głowy, że można tego dokonać inaczej niż partyjnie.
Bo „się nie da”.
...”nie da się” skutecznie, pojedynczo startować do Sejmu...”nie da się” pojedynczo realizować kosztownej kampanii wyborczej...”nie da się” pojedynczo być czlonkiem śledczej komisji sejmowej...pojedynczo nie ma szans na państwowe subwencje... nie mówiąc już o jakiejkolwiek pojedynczej skuteczności „wewnątrzsejmowej” przy próbach przeforsowania rozwiązań legislacyjnych – wszechwładna dyscyplina partyjna oraz tzw. partyjna większość rozłoży zawsze na cztery łopatki wszelkie pojedyncze wysiłki.
Od lat wiadomo, że rząd tzw. mniejszościowy szans żadnych na sukces nie ma. Liczne przykłady upadków takich rządów mają nas utwierdzić wyłącznie w przekonaniu, że tylko rząd większościowy jest w stanie zapewnić ...
....no własnie!...co, w rzeczy samej, jest w stanie zapewnić rząd większościowy? ...czyli taki, którego podstawą jest partyjna większość w Sejmie
..prawidłowe procesy legislacyjne?
..prawidłowe to znaczy jakie?
...stabilność polityczną ?
... w rezultacie, stabilność dokładnie czego?
...szybką i skuteczną realizację założeń i zamierzeń ?..
...ale jakich założeń i czyich zamierzeń ?..
Na litość wszelkich bogów - jak rząd, który nie może pochwalić się poparciem partyjnej większości sejmowej ma przetrwać? Upadnie nawet wtedy, gdy będzie miał najlepszy pomysł na państwo, jeśli to się nie spodoba partyjnej większości.
To w czym tkwi problem ?...w rządzie czy w partyjnym systemie legislacji ?
Mniejszość...większość...
Ma to - nie wiadomo dlaczego - dla nas, obywateli, dość duże znaczenie i robi na nas duże wrażenie lecz wszak nie są to pojęcia dotykające kwestii społecznego dobrobytu czy dobra społecznego.
To są pojęcia wyłącznie z zakresu władzy oraz walki politycznej. Walki politycznej, w której my, szarzy obywatele, stajemy się żołnierzami, walcząc w imieniu i dla korzyści, de facto, kogoś innego.
Przecież to nie szary obywatel, w wyniku powodzenia jakiejkolwiek strony walczącej – a zawsze jakaś wygra - w tej politycznej walce, zostaje poźniej członkiem tej czy innej rady nadzorczej tylko zaufany członek partii bądź...członek rodziny zaufanego czlonka partii. I to niezależnie od tego, czy posiada wymagane stanowiskiem kompetencje czy nie.
...nie da się...
Ileż to razy, podejmując niniejszy temat w szerszym gronie , słyszałem żelazny argument –„nic lepszego dotychczas nie wymyślono”.
A tu, o dziwo !, nie trzeba nic wymyślać. Wystarczy porównać oczekiwania z efektami działania i odrzucić, wiecznie ciskany nam pod stopy i wciskany do uszu, argument - „nie od razu Kraków zbudowano”.
Wszak ten przysłowiowy Kraków – czyli nasz , tak pojedynczy jak i szerszy, społeczny, dobrobyt w rzeczy samej - „buduje się” od dziesiatków lat i nawet pierwszej cegły na fundamencie nie widać, nie mówiąc już o tym, że ze świecą nie znajdzie nawet jakiegokolwiek śladu owego fundamentu.
System partyjny, partyjniactwo czyli ładniej nazywając – partiokracja bądź zwyczajniej – partia polityczna to wyłącznie metoda uwłaszczania się wąskiej grupy ludzi na wspólnym, społecznym majątku na bazie naszych, społecznych emocji.
System partyjny powoduje, że nauczyciel może zostać premierem, aptekarz ministrem (żeby to jeszcze ministrem zdrowia to można by machnąć ręką) a ktoś, kto skończył zaledwie (albo aż) kurs modelingu usadowi się w fotelu dyrektora ministerialnego departamentu bądź prezesa spółki skarbu państwa.
Partia polityczna tworzy program "pod publikę" – zgodnie z zasadami sztuki i nauki manipulacji - a realizuje i tak coś zupełnie odmiennego..nawet zahaczając, w znakomitej większości, o kult jednostki.
Przecież za każdym razem, gdy już opadną wyborcze emocje, niezależnie od tego, kto zwyciężył w wyborach, przekonywaliśmy się o tym.....za każdym razem!
Nie zdarzyło się – i to nie tylko w polskiej historii partyjnego parlamentaryzmu– by owe powszechne i , co zawsze – zauważmy! - musi być publicznie, by nikt nie miał wątpliwości, podkreślone – demokratyczne wybory przyniosły jakiekolwiek zmiany na społeczną, naszą korzyść...by powiększyły one bądź w ogóle rozpoczęły tzw. społeczny dobrobyt.
Nasz społeczny dobrobyt, dzięki wrzuceniu "głosu" do urny, nawet o milimetr się do nas nie zbliżył nigdy...a wręcz przeciwnie – z każdymi następnymi wyborami jest coraz dalej.
Dla partii politycznej, tej czy tamtej, pracuje cała armia socjologów, psychologów społecznych, specjalistów z zakresu manipulacji wspomagana przez potężny potencjał tzw. piarowców. No i oczywiście nie brakuje sponsorów - mniej lub bardziej jawnych.
Partia polityczna nawet nie musi zatrudniać owej armii – na półkach bibliotek uniwersyteckich oraz w archiwach instytów naukowych pęcznieją tomy opracowań, referatów, prac doktorskich i habilitacyjnych, na dowolny, społeczny temat. W zasięgu ręki tkwią gotowe metody zarządzania społeczeństwem i manipulacji umysłem...metody osiągania celu bez większego wysiłku.
Słowa klucze - patriotyzm, dobro społeczne, poświęcenie, służba, wasze dobro naszym celem
...jakiekolwiek słowa, które zostaną uznane za przydatne, a jest ich wielkie mnostwo - rzucane bywają z partyjnych trybun wyłącznie po to, by utwierdzić nas w przekonaniu, że ta właśnie grupa ludzi to jedyny ratunek dla całej reszty.
Jednocześnie wprowadza sie w ludzkie umysły przekonanie, że nie ma innej opcji jak partia. Ta czy inna .... ale partia.
Drobne partyjki, w rzeczy samej nie mające żadnego wpływu na społeczne czy państwowe sprawy, ubarwiajace scenę polityczną, wprowadzając pozory tzw. pluralizmu, mają dwa główne zadania:
- pierwsze : wywołać wrażenie, że coś się jednak dzieje i nie wieje dwu- lub trzy-partyjną nudą
- i po drugie: mają być , z jednej strony rezerwuwarem nowych sił dla partii głównej bądź zatrzymać w obszarze wpływu tych, którzy jednak zwątpili w działania partii głównej i powstaje ryzyko, że opuszczą strefę wsparcia.
Małe partyjki też zreszta przy większych się wyżywią i załatwią własne interesy, funkcjonując nawet dość bezpiecznie przez całe lata, choć pożytku żadnego dla tzw. „dobra wspólnego” nie przyniosą.
Polska, po czterdziestu paru latach podległości pod jedną, jedynie słuszną partyjną linię wyznaczników codzienności, powinna chyba już otrzeźwieć i nauczyć się czytać tak przeszłość jak i teraźniejszość oraz płynące z nich zagrożenia na przyszlość.
I uczyć się oraz - w końcu - nauczyć...by uniknąć błędów, których tragiczny wpływ na ową codzienność został już, ponad wszelką wątpliwość, sprawdzony, potwierdzony i udowodniony. Przykład można brać ze szkoły - tam przechodzi się z klasy do klasy...pisząc klasówki, przystepując do poprawek...Po to, by się czegoś w końcu nauczyć.
Ale, jak widać, Polska nie ma ochoty na nauki. Przynajmniej jeszcze nie dziś.
Dalej brnie coraz głębiej w to, z czym przez lata podobno walczyła, zasilając nieustannie głosami tę lub inną " jedynie słuszną " polityczną partię. Za każdym razem odbierając na własnej skórze bolesne tego następstwa.
Jaki w tym sens”...jaki cel?...jaka korzyść dla zwykłego obywatela?...kto na tym i z tego, wiecznie i nieustannie, korzysta?...
Całe masy pojedynczych ludzi , miliony nieświadomych faktycznego celu istnienia partii politycznych w łańcuchu zarządzania krajem, przystępując do tej lub owej ...głosując za tą lub ową...popierając jedną przeciwko drugiej i na odwrot...zaprzeczają w rzeczywistości wszystkim swoim ideałom i oczekiwaniom - jeśli w ogóle ktoś takowe miał – uzewnętrznianym, w rzeczy samej, kiedykolwiek, tak przed 1989-tym rokiem jak i po.
Partia (ta czy owa), zdając sobie sprawę z tego, że często przesadza – tak, tak , partia nie jest wcale taka głupia !! - co jakiś czas wyznacza kozła ofiarnego, by oczyścić się z zarzutów przekazując społeczeństwu jednocześnie sygnał - tak macie rację ..odcinamy się od tego i tego i tu jest dowód na naszą dobrą wolę - właśnie pozbyliśmy się „śmierdzącego jajka” , odsunelismy od obowiązków kogoś, kto psuł nam doskonałą dotychczas opinię. Element wiarygodności , niezaprzeczalnie podtrzymujący życie.
Społeczeństwo zazwyczaj daje się udobruchać, przyjmuje „uderzenie się w partyjną pierś” na wiarę i już nie zwraca uwagi na fakt, że wyrzucony kozioł ofiarny wraca po cichu i po jakimś czasie w to samo miejsce, z którego został usunięty, bądź w inne, czyniąc to samo bądź podobne, co czynił poprzednio, tyle tylko, że w sposób już mniej eksponowany publicznie.
Partia daje ogromne oraz wygodne - komfortowe wprost - możliwości delegowania odpowiedzialności - to nie moja wina , to partia..nie wszyscy w partii to złodzieje..taka jest wola partii...itd. itd...
Manipulacja emocjami społecznymi trwa w najlepsze, bo "show must go on !! - a ciemny lud wszystko kupi..
Czy jest jakas inna opcja ???...Ano jest....
....system obywatelski.
Ty... i ty...i ty... i ty...i pani w granatowym też...
Lecz jest to opcja trudna, wręcz nawet niemożliwa - przy dzisiejszym stanie świadomości społecznej - do zastosowania, gdyż wiąże się ze wspomniana wyżej indywidualną odpowiedzialnością, której już nie da się delegować na nikogo – pojedyncza osoba musi ją wziąć na swoją równie pojedynczą klatę podpisując własnym nazwiskiem swoisty weksel „in blanco”.
Pojedyncze osoby, choć czasem psioczą na obecny, partyjny system, od tej odpowiedzialności chcą uciec jak najdalej.
I tak kółko się zamyka nie dając szans wyjścia z zaklętego, choć o grząskim podłożu, kręgu.
Tym bardziej, że główni gracze na scenie - partie, ich zarządy i liderzy plus tzw. beneficjenci partyjnego systemu - zawsze będą robić wszystko, by udowodnić, że jakakolwiek próba zmiany to szaleństwo i oszołomstwo, wręcz głupota nawet.... czemu zawsze będzie towarzyszyło partyjne motto wszechczasów - „nie ma innych rozwiązań – nikt dotychczas nie wymyslił lepszego”. I my to motto zawsze chętnie, po raz kolejny i kolejny, potraktujemy, nie wiedzieć czemu, jak własne. Czyżbyśmy liczyli, że staniemy się też , jakimś przypadkiem i kiedyś, beneficjentami tego systemu ? ...
I z tym przeświadczeniem, zakodowanym w podświadomości – nie da sie inaczej ! - przeciętny Kowalski ,albo Jan Statystyczny - jak mawia Robert Gwiazdowski, kładzie się spać wieczorem i wstaje rano. Powiedziano mu przecież , że nic nie da się z tym zrobić..że partiokracja to jedyna metoda i sposób....że partie były, są , będą i basta!!
Były wczoraj- fakt...
Są dzisiaj - niezaprzeczalnie ....
Ale czy muszą być jutro?...czy naprawdą partia polityczna jest Janowi Statystycznemu do czegokolwiek potrzebna?
Ano, jeśli Kowalski i jego brat Jan Statystyczny któregoś dnia uwierzą, że intuicja odgrywa jednak jakąś ważną rolę i niekoniecznie trzeba chodzić całe życie o partyjnej lasce lub trzymając się partyjnej poręczy, to może kiedyś będzie szansa , by – brzydko mówiąc - pogonić ten układ partyjnego kolesiostwa na cztery wiatry ....wskazać palcem bramę i rzec – won z miasta !!
Tam, za murami miasta, niech sobie czynią te własne interesiki, dogadują z kim chcą i nie przeszkadzają nam żyć w mieście...
Bo to jest nasze miasto, nie ich!!
Im bardziej będzie ktoś mi wmawiał, że bez partii politycznej nie da się żyć, tym bardziej bedę przekonany i tym większy bedzie to dla mnie dowód na to, że jednak się da.
A nawet więcej – coraz bardziej będę przekonany, że tylko w świecie wolnym od partii politycznych, w przestrzeni pozbawionej partyjnej propagandy.....w świecie, w którym partia polityczna to rodzaj osiedlowego kółka zainteresowań, istnieje prawdziwe życie.
Kilka razy namawiano mnie do założenia partii - chodź, załóżmy partię...ale taką prawdziwą!!...
Prawdziwą?..na litość boską!!...przecież właśnie tych prawdziwych mamy bez liku wokół. Jeszcze nam do pary z Prawdziwym Polakiem brakuje tylko Prawdziwej Partii. Albo do tria - z Prawdziwym Patriotą.
Tak bardzo jesteśmy zajęci stroszeniem piórek, stawaniem po jednej bądź drugiej stronie, dołączaniem do jednych bądź drugich i kombinowaniem, które zło jest mniejsze, że nie mamy czasu przyjrzeć się sobie samym z dystansu. Gdybyśmy ten czas jednak zechcieli znaleźć, zdumiałby nas niezwykle oglądany obraz - bowiem z owego dystansu, patrząc na siebie, zobaczylibyśmy gwiazdozbiór Psa, Goniącego Własny Ogon.
Wojciech Różański
Komentarze
System prawny (Konstytucja) powinien być tak skonstruowany, aby ustawy nie mogły być w parlamencie przepychane kolanem. Nie partie polityczne, ale obywatele powinni decydować o istnieniu ustaw. Rolą partii powinno być współdziałanie w kształtowaniu poglądów i woli Narodu. Tak powinno być, ale czy jesteśmy w stanie do tego doprowadzić?
"Wojtek, świetny tekst. Patrząc na to, co robi z Polską PiS nic innego nie przychodzi do głowy. Wolałem już Platformę"
..... no na litość wszelkich bogów !!!....
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.