Mienisz się reprezentantem narodu.
Nosisz Ojczyznę na ustach.
Kogo naprawdę reprezentujesz?
Czy kiedykolwiek zadałeś sobie to pytanie?
Czy uważasz ludzi za głupców?
Za niedojrzałych do życia?
Do samodzielnych decyzji?
Do czego jesteś nam potrzebny?
Czy do narzucania ograniczeń?
Do wywierania nacisku?
Do nakręcania trybików machiny
według arbitralnie ustalonych praw dla jednych,
obowiązków dla drugich?
Do wydzierania innym smacznych kąsków?
Do zjadania naszego wysiłku?
Po to nam jesteś?
W czym nas reprezentujesz?
Czy uważasz, że jesteś mądrzejszy od reszty?
Że zostałeś wybrany za zalety umysłu?
Za cnotę i mądrość?
Czy naprawdę wierzysz, że wiesz lepiej,
bo masz swoje krzesło z przyciskiem?
I że wolno ci narzucać innym swoją wolę,
swoje zasady i normy?
Czy myślisz, że nas jeszcze interesują
twoje wymięte obietnice?
Czy sądzisz, że nas jeszcze obchodzi
obszczana przez pismaków piaskownica?
Reprezentancie nasz (aż nazbyt) drogi,
zastanów się, kto cię posłał i po co;
niech myśl o tym nie da ci spokoju,
tak jak nam nie daje spokoju trwoga,
że nasz los piszą naćpani władzą szaleńcy.
Jesteś z siebie taki dumny.
Walczysz o idee, z ideami,
z wrogami, zdrajcami, zepsuciem,
o rację, naród, prawdę...
Mdli nas już od wielkich słów
bez desygnatu.
Gdybyśmy mogli krzyczeć,
gdyby nie odebrano nam głosu,
skandowalibyśmy:
„Zostawcie nas w spokoju!
Sami potrafimy zaorać pole
i upiec chleb!
Nie potrzebujemy was!”
Mienisz się reprezentantem narodu.
Nosisz Ojczyznę na ustach.
Na ustach...
gochaha